Zawirowania życia w strumieniu. Tworzysz swój wir wokół kamienia, w pobliżu którego przepływa twa dusza. Tam chcesz żyć, tego się trzymać.
Dni i noce płyną. Do wiru wpadają obrazy myśli i uczuć. Słońce wschodzi i zachodzi – rani twoje serce. Patrzysz na palec, gdy wskazujesz na księżyc.
Otaczasz wir siecią, by odseparować od siebie brud i śmieci, a doświadczenia chwil przyjemnych zatrzymać w pamięci. Nie udaje się – nie potrafisz tak skalibrować oczek w sieci, by zatrzymać wodę.
Mijają lata. Wir się zamula. Traci dynamikę przemian. Kostnieje wokół nawyków i rytuałów. Świętość wyparowała do obłoków i płynie gdzieś po niebie. Duch wolności zamknął się w paradoksach pudełek posiadania.
Mój to wir – mówisz. - Moje są skarby w wirze, odgrodzę je od innych wirów w strumieniu. Zatrzymam ruch  wokół mojego istnienia.
Najlepiej mieć własny staw, odgrodzony od innych stawów groblami, obok strumienia - oto twój następny wniosek.  - W stawie spokój, w stawie mniej  niepewności.
Budujesz więc staw w strumieniu obok strumienia. Wybierasz z dna muł, by wznieść wały wokół własnego charakteru wypełnionego troską. 
Jest dobrze, inni robią to samo - myślisz.  - Połączymy nasze stawy przepustami, by  społeczność stanowiła jeden organizm naczyń połączonych. Połączmy siły na bagnie.
Mały staw nie jest jednak zbyt pojemny, żeby pomieścić twoje ego, małe bagno nie wystarcza, żeby zaspokoić aspiracje narodów. Potrzebne są większe stawy i bagna. Spędzasz więc resztę dni, żeby poszerzyć brzegi, pogłębić dno i wzmocnić konstrukcję. Walczysz o przestrzeń dla siebie i własnego kraju, dla globu.
Nadchodzi starość. Osobowość mężnieje, by spotkać się ze śmiercią. Zapominasz, że jako przychodzimy, tak powinniśmy odejść – z pustymi rękami. Przepłynąć w kropli, od źródła w strumieniach i rzekach życia wprost  do oceanu. Dusza bowiem nie została zaklęta przy kamieniu cywilizacji. To żywa kropla, iskierka ciekawości wędrująca poprzez kolejne światy, w pielgrzymce ku świętym miejscom następnej chwili.